Blender

      Blender, o którym mowa- nie ma nic wspólnego z akcesoriami kuchennymi. Więc powstaje pytanie: cóż to takiego? Zwykle używa się go przy rysowaniu kredkami, ale ja stosuję go do swoich ołówkowych portretów. Blender to nic innego, jak bezbarwna kredka/ołówek, która dzięki swojej miękkości pozwala połączyć ze sobą kilka odcieni szarości ołówka. Efekt? Cienie płynnie przechodzą jeden w drugi. Chociaż teoretycznie może się wydawać, że blender rozmazuje tak samo, jak wiszer, to w praktyce jest zupełnie inaczej. Tak naprawdę, to blender łączy barwy i cienie, a wiszer je rozmazuje i jeśli coś łączy, to zwykle przez przypadek. Jeśli jesteście ciekawi efektów, to sprawcie sobie taki blender, cenowo nie jest tragicznie, bo jeden firmy Derwent kosztuje od 3 do 4zł i wystarcza na bardzo długo.
         Jeśli o mnie chodzi, to po blender sięgam sporadycznie. Gdy chcę połączyć cienie, zwykle używam do tego burnishera. Spotkałam się z różnymi opiniami co do tych dwóch narzędzi; niektórzy uważają, że to dwa zupełnie inne akcesoria. Ja jednak polegam na własnym doświadczeniu i podtrzymuję, że blender i burnisher działają bardzo podobnie, z tą jednak różnicą, że burnisher nadaje efekt połysku, a blender nie; burnisher mniej dobrze radzi sobie z łączeniem i zmiękczaniem cieni (ale jednak sobie radzi!), natomiast blender robi to niemal doskonale.
         Jako przykład zastosowania blendera bardzo delikatnie, zamieszczam portret Mateusza. Gdzie dokładnie szukać tych zmiękczonych i połączonych blenderem cieni? W okolicach oczu i ust.

Mateusz



0 komentarze :

Prześlij komentarz